Wybory do Parlamentu Europejskiego, zwane potocznie „eurowyborami”, nie cieszą się w Polsce najwyższymi wynikami frekwencyjnymi. Czy Polacy zapominają o tym, jak bardzo są one istotne dla UE, czy może po prostu preferują te sprawy, które rozgrywają się na rodzimym „podwórku” politycznym?
Bez względu na rodzaj badania kwestionariuszowego, w każdym przypadku na przestrzeni lat więcej jest tych osób, które nie przywiązują uwagi do wyborów do Parlamentu Europejskiego, niż tych, których interesuje polityka.
Blogi i fora tematyczne wprawdzie starają się rozjaśniać to zagadnienie, ale średnio konsekwentnie niższa frekwencja w wyborach na szczeblu europejskim nie jest tylko fenomenem Polski, choć z pewnością nie może być to traktowane jako swego rodzaju usprawiedliwienie.
Znaczenie wyborów do Parlamentu Europejskiego (i dlaczego warto edukować się dodatkowo)
Do trzech najważniejszych instytucji Unii Europejskiej (zwłaszcza od wejścia TFUE: Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej, aktualizującego TUE) należy zaliczyć Radę Unii Europejskiej, skupiającą szefów państw i – w zależności od sprawy – ministrów resortowych, składającą się z komisarzy różnych narodowości Komisję Europejską, posiadającą funkcję prawodawczą oraz Parlament Europejski, składający się z eurodeputowanych, posłów wybieranych na szczeblach lokalnych wszystkich państw członkowskich. Powyższe instytucje razem tworzą pewną całość. Pierwsza instytucja reprezentuje rządy państw członkowskich, druga Unię samą w sobie, a trzecia – obywateli wszystkich państw członkowskich.
W zamierzeniu Parlament Europejski (PE) ma odzwierciedlać preferencje polityczne obywateli całej UE poprzez system reprezentacyjny, polegający na przekazywaniu woli wyborców pośrednio przez wybranych parlamentarzystów. Aby jednak tak się stało, obywatele wszelkich nacji w obrębie UE powinni zdawać sobie sprawę z tego, jakie znaczenie ma PE.
Niska frekwencja, małe zainteresowanie i wybory „drugiego rzędu”
Według badań CBOS, przeprowadzanych przed każdymi wyborami do Parlamentu Europejskiego, większość Polaków (między 50 a 60 pp.) nie interesuje się tymi wyborami. Gdyby wyniki te odzwierciedlały rzeczywistość, to – można byłoby rzec – nie byłoby jeszcze tak źle. Tymczasem jednak frekwencja wyborcza wynosi ok. 20-25% (2004 – 20,9%; 2009 – 24,53%; 2014 – 23,83%). Oznacza to, że średnio tylko co czwarta lub co piąta osoba chodzi na wybory do PE. Krajowa polityka fakt ten zresztą akceptuje, wykorzystując je nieraz, bez względu na konkretną formację polityczną, do walki o późniejsze, „ważniejsze”, wybory do parlamentu krajowego.